Translate

sobota, 24 listopada 2018

Kanion Antylopy, Horseshoe Bend, Zion Park

Wróciłyśmy do naszych starych planów i na trasę. Kolejnym punktem był Kanion Antylopy zwany również Kanionem Korkociągu.  W czasie jazdy, gdy Joline prowadziła samochód analizowałam, którą dokładnie część kanionu chcemy zobaczyć, górną czy dolną. Różnica jest taka, że w dolna część jest dłuższa i żeby się do niej dostać oraz z niej wydostać należy użyć drabin i schodów. Górna część kanionu znajduje się na jednym poziomie i jej zwiedzanie poprzedza przejazd samochodem wycieczkowym. Wybrałyśmy dolną, ponieważ bilety kosztowały mniej, a całość zwiedzania trwała około godziny. Pamiętam, jak tym razem los się do nas uśmiechnął i wiele rzeczy się powiodło. Po pierwsze zachowałyśmy bilet z Doliny Pomników - nie musiałyśmy ponownie płacić $10 za wjazd na teren rezerwatu plemienia Nawho, po drugie  udało nam się załapać do grupy zaczynającej trasę za 5 minut. Ledwie zdążyłyśmy skorzystać z toalety i już nasza wycieczka ruszała.

Nasz przewodnik, który tak bardzo znał teren, że chodził tyłem... Ja potykałam się idąc normalnie. Ok, w miastach na równych chodnikach też się potykam. 
Do pokonania było trochę schodów. Do wydostania się kilka drabin.
Nasz przewodnik dał nam kilka fotograficznych wskazówek, ale nie był tak pomocny jak przewodnik innej grupy...

To chyba moje ulubione zdjęcie, które zrobiłam Joline.

Chce tam wrócić!

Przewodnik wcześniejszej grupy zrobił nam to zdjęcie - nasz nie miał takiej wizji.

Przewodnik wychodzi ostatni. 
Kanion Antylopy jest przepiękny. Nie zdawałam sobie sprawy, że piasek może robić takie wrażenie. Natura jest niesamowita!


"Muszę zrobić zdjęcia tej roślinności".

"Jakie to ładne!"
Nie zupełnie na naszej trasie, ale zaledwie 15 minut jazdy od Kanionu Antylopy znajduje się Horseshoe Bend. Zjawiskowy punkt obowiązkowy.

15 min spacerku... 
Kanion rzeki Kolorado ma 300 m głębokości.  Jest bardzo popularną atrakcją, ponieważ łatwo się do niego dostać, w nawigacji wystarczy wpisać Horseshoe. Widoki są zdumiewające.

... i już był cel. 

Grupy au pair są świetnym źródłem wymiany informacji. Kiedyś pomagałam komuś z planowaniem Alaski, a później ta osoba doradziła mi co koniecznie muszę na Zachodnim Wybrzeżu. Podesłała też kilka zdjęć. Najbardziej zachwyciły mnie zdjęcia z Zion Park w Utah. Z polecenia wybrałyśmy Angels Landing (Podest Aniołów).


Parki w USA posiadają wiele tablic informacyjnych.

Roślinność w parku jest bardzo zróżnicowana. Widziałyśmy pięknie kwitnące sukulenty, a także rośliny znane mi z polskich gór. 



Do szczytu prowadziła droga przyjemna dla wszystkich. Później szlak okazał się trudniejszy niż się spodziewałyśmy. Czułam się świetnie, oprócz spaceru była jeszcze wspinaczka z łańcuchami. 

W szóstym lub siódmym odcinku nowego sezony "Grey's anatomy" dr Link opowiada o adrenalinie podczas wspinania się szlakiem Angeles Landing. 

Łańcuch nie są straszne, gdy idzie się samemu. Znacznie mniej pewnie czułam się w drodze powrotne. Gdy ludzie byli po obu stronach łańcucha i były kolejki w bardziej strategicznych miejscach. 

Moja klasyczna górska fotografia.

Pięknie i monumentalnie.
Joline była przerażona. Tłumaczyła się, że ma złe buty (jakieś "sportowe", a nie treki), ponieważ ich nie potrzebuje. W Belgii nie ma gór, więc buty górskie są jej zbędne.  

Wcale nie najdroższe, ale dla mnie najbliższe. Ukochane treki. Widok po lewej stronie.


Widok po prawej stronie. 

Na szczycie zaręczyła się jakaś para Amerykanów, były wiwaty i oklaski. Dziewczyna się zgodziła. Schodząc pogratulowałam zakochanym, bo była to bardzo urocza scena. Razem z Joline zastanawiałyśmy się jak ta dziewczyna, której trzęsły się ręce i głos, gdy mówiła "I do!", zejdzie trzymając się łańcuchów.   


Byłyśmy bardzo dumne z naszego wejścia. 

Kolejnym punktem naszej wycieczki było Las Vegas. W drodze do tego miasta minęłyśmy międzyinnymi małe Western Town.


Przejeżdżałyśmy również koło zapory Hoovera, przy której zatrzymałyśmy się na zrobienie kilku zdjęć. Tama jest położona na rzece Kolorado, na granicy Arizony i Nevady.

Zapora Hoovera
Noclegi w Las Vegas są bardzo tanie. Ludzie w tym mieście wydają pieniądze w zupełnie inny sposób. My trafiłyśmy do hotelu z basenem i jacuzzi. Po tylu dniach w podróży z przyjemnością poleniuchowałyśmy odrobię na leżakach i odprężyłyśmy ciała w jacuzi.

Część wypoczynkowa. 
Po chwili odpoczynku, ogarnęłyśmy się i ruszyłyśmy do centrum. To wyjście było jedyną okazją w której założenie sukienek było adekwatne. W końcu to stolica życia nocnego w USA!

Jedyny makijaż na który poświęciłyśmy więcej niż 10 minut. 
W Vegas zjadłyśmy największy podczas naszych wojaży. Obiad z trzema deserami i czterema mimosami (drink z szampana i soku pomarańczowego) w bufecie bez ograniczeń. Ociężałe poszyłyśmy na bardzo długi spacer.

Cesar Palace
 Nie pochłonęła mnie żadna z maszyn do wygrywania/wydawania pieniędzy, więc przegrałam tam może z $5. Musiałam... 

Kasyna.
 Jednym z koniecznych do zobaczenia była fontanna z muzyczną aranżacją.   Ładnie, ale to nie to co pokazy specjale fontanny multimedialnej na wrocławskiej pergoli..


...

Światowa Stolica Rozrywki była dla mnie nieciekawa. Strip czyli najpopularniejsza ulica z mniejszymi wersjami znanych budowli typu Statua Wolności, czy Wieża Eiffla wypada tandetnie. Kasyna są pełne głównie starszych ludzi. W mieście wyraźnie widać panów będących na wieczorach kawalerskich. My nie byłyśmy na żadnej imprezie, bo byłyśmy zbyt zmęczone i wiedziałyśmy, że potrzebujemy regeneracji. Z prawie trzeźwiej perspektywy (mimosy się prawie nie liczą) w tym mieście nie było nic interesującego... słynny znak zobaczyłyśmy dopiero podczas wyjeżdżania z miasta. Do zdjęcia była około pietnastominutowa kolejka, którą kierował pan fotograf. Brał aparaty od turystów i robił profesjonalne zdjęcia z opłatą co łaska. Niestety w moim przypadku były robione aparatem mojej travel buddy i nigdy później już ich nie widziałam...

Selfie, bo te naprawdę fajne zdjęcia zostały na aparacie Joline. 

Wielka Pustynia Słona to obszar częściowo w stanie Utah oraz w Nevadzie. Na wjeździe są ostrzeżenia o tym, że należy mieć zatankowany samochód, ponieważ przy temperaturze tam panującej jest większe spalanie. Byłyśmy tam w połowie maja, a temperatura była około 30 stopni Celcjusza, w pełnym słońcu i na tym terenie przypuszczam, że odczuwalna była bliska 40 stopni. Roczna wysokość opadów to 2 cm, powierzchnia to ponad 10 tys. km. 



Przejechałyśmy przez pustynie wychodząc z auta maksymalnie 3 razy. Podczas wyjścia do zrobienia poniższego zdjęcia usłyszałam ".... Ania". Ponownie trafiłam na tych samych ludzi co w obserwatorium Griffin (tutaj info o pierwszym spotkaniu). 


Droga przez słoną pustynię strasznie się dłużyła. Nie było ciekawych widoków, żadnej roślinności, żadnych samochodów.  

Cdn...

3 komentarze:

  1. Wspaniale ,tylko zazdrościć możliwości.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wowowow piękny ten kanion, chciałabym w końcu zobaczyć! Niestety stety bycie au pair w Stanach zamieniłam na ap w Hiszpanii, na Islandii i we Włoszech. coś za coś, może kiedyś! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Aktualizujemy właśnie bazę danych na największym serwisie blogów au pair: http://blogi-au-pair.blogspot.com/ Jeśli chciałabyś aby Twój blog został tam dodany, odezwij się do nas korzystając z formularza na stronie lub też poprzez maila. Pozdrowienia :)

    OdpowiedzUsuń