Translate

wtorek, 5 kwietnia 2016

Dzień dobry, dobry wieczór.

Jeżeli tu jesteś to znaczy, że jesteś kimś z mojej rodziny, znajomych, przyszłą au pair lub osobą szukającą czegoś w sieci/życiu. 

Jestem w Stanach już ponad pół roku i mam bardzo dużo przemyśleń, którymi chcę się podzielić. Tworzenie wideo bloga okazało się o wiele bardziej wymagające niż się spodziewałam, a podwyższenie jego poziomu bardziej mnie zniechęciło niż zachęciło. Stawiam na bloga, bo mogę spokojnie nadrobić stracony czas, pisać, kiedy tylko mam chwilę oraz dzielić się zdjęciami. 

W minionym czasie bardzo dużo podróżowałam. Zaczęłam od poznawania Wirginii i ważnych miejsc w historii Ameryki, takich jak York Town i James Town, gdzie przybywali pierwsi kolonialiści, czy Mount Vernon, które było siedzibą pierwszego prezydenta Stanów- Georga  Washingtona. Byłam w Północnej Karolinie na moim pierwszym, prawdziwym, amerykańskim Święcie Dziękczynienia (nie, nie jadłam indyka, ale byłam zaskoczona mnogością wegetariańskich pyszności, które nie były przygotowane pod moim kątem, ale są częścią tradycji). Poleciałam na Florydę, gdzie każdego dnia robiłam coś szalonego i nowego oraz wreszcie mogłam nosić letnie ubrania w styczniu. Zrobiłam sobie wycieczkę do Teksasu, gdzie spacerowałam samotnie po galeriach sztuki oraz w pełni przekonałam się, że wyprawa w pojedynkę może być równie atrakcyjna jak w większej grupie oraz jeszcze bardziej polubiłam couchsurfing. W ostatni weekend byłam kierowcą podczas objazdówki (udało mi się znaleźć polski odpowiednik road trip! :) po Zachodniej Wirginii, która uświadomiła jeszcze bardziej jak ogromne są Stany i zmotywowała do stworzenia bloga.

Anytown USA, Jack Pierson, instalacja w Dallas Museum of Art


Przeżyłam już tu pierwsze święta Bożego Narodzenia, podczas których przygotowałam dla mojej host rodziny polskie potrawy wigilijne, które zjedliśmy podczas wieczerzy zaraz po podzieleniu się opłatkiem,  składając sobie przy tym oczywiście życzenia. Następnego dnia, czyli w Boże Narodzenie  (jedyny naprawdę celebrowany dzień świąt w Stanach), tak jak tradycja nakazuje otwierałam swoje prezenty w świątecznej pidżamie.

Wielkanoc, była pierwszymi świętami, które spędziłam z przyjaciółmi, a nie z rodziną.  Tradycyjnie miałyśmy pyszne jedzenie (wegetariańskie oczywiście), zrobiłyśmy piknik z widokiem na pobliskie Great Falls.

Jako  au pair znam już nauczycieli i przyjaciół dzieci, którymi się zajmuje. Odczułam bardzo jak bardzo zima zaskakuje Amerykę (polskie "zima zaskoczyła drogowców", to pikuś z tym jak sparaliżowany był Waszyngton podczas tak zwanej Snowzilli). Znam cały rozkład zajęć dodatkowych "moich dzieci" wraz z dokładnymi lokalizacjami. Wykorzystałam część kredytów (takie punkty ECTS, które muszę wykorzystać na naukę) na zajęciach weekendowych połączonych z wycieczką (o tym więcej już w krótce). Spędziłam godziny rozmów na Skypie i facebookowym czacie, za co jestem bardzo wdzięczna technologii XXI wieku. Mam w głowie dwa czasy- mój oraz ten minus 6 godzin w Polsce. Regularnie umieszczam zdjęcia na instagramie oraz bardzo polubiłam Snapchat (marianna.mjch), który daje mi możliwość relacjonowania na bieżąco co ciekawszych wydarzeń z mojego życia. Od teraz jako au pair z zapędami pisarskimi mam także bloga. Miłego czytania! 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz