Translate

piątek, 4 listopada 2016

Trick or treat czyli cukierek albo psikus

Od początku bycia au pair świętuje Halloween 2 razy. W połowie października moja LCC organizuje spotkanie dla au pair ze swojej grupy pod tytułem Halloween Party. W zeszłym roku byłam bardzo ciekawa tego spotkania, bo było moim pierwszym. Spotkania odbywają się regularnie raz w miesiącu i mają bardzo różną formę, wszystko zależy od kreatywności LCC. 

Kot kierowca.

Międzynarodowe towarzystwo au pair: ja, Sanja (Niemcy), Adeline (Chiny), Natalia (Kolumbia) i Kelsey (Wielka Brytania).

Grupa prawie w komplecie. Czarownica po prawej to moja LCC.
Na tegorocznym spotkaniu uświadomiłam sobie jak powiększyła się moja grupa oraz to, ile osób wróciło już swoich krajów lub jest nowych.

Mój starszy chłopiec nazwał mnie: ocean prima balerina. 

Bardzo międzynarodowe towarzystwo, które mieszka w tej samej dzielnicy. Z niektórymi spotykam się przypadkowo na placu zabaw. 


Na takie przyjęcia każdy coś przynosi, ja postawiłam na zdrowe i kreatywne szczęki. PS. Dużo na snapie: marianna.mjch 

W zeszłoroczne Halloween byłam bardzo skoncentrowana na pierwszej mojej amerykańskiej imprezie. Dopiero po miesiącu, ale za to jakiej! Ania i Natalia zaproponowały mi wyjście na tak zwany Pub Crawl w dosłownym tłumaczeniu czołganie się po pubach. Lokalizacja była mi bardzo przyjazna, bo w Clarendon (15 minut spacerkiem, 8 rowerem ode mnie). To dzielnica z najbliżej oddaloną stacją metra ode mnie (więc zazwyczaj mówię, że mieszkam w Clarendon) oraz centrum życia towarzyskiego i nocnego. Znajduje się tam wiele pubów, barów z parkietami, CVS Pharmacy (z nazwy apteka, a znajdzie się w niej WSZYSTKO, ta sieciówka przypomina mi Rossmanna, ale można zrobić w niej naprawdę różnorodne zakupy spożywcze) oraz najróżniejsze restauracje.  

Pub Crawl charakteryzuje się tym, że impreza zaczyna się bardzo wcześnie. Wejściówki można odebrać już od 13, my w zeszłym roku spotkałyśmy się o 15, żeby odebrać opaski i pójść jeszcze coś zjeść. O tej 15 widziałyśmy ludzi, którzy już się świetnie bawili i byli w stanie mniejszego lub większego upojenia alkoholowego. Ogromnym atutem tego wydarzenia jest tani alkohol- piwo $3, drinki $5. Co prawda kupuje się blety, które w pierwszej turze kosztują $8, ale jak na tak długie wydarzenie, to bardzo się to opłaca. 

W zeszłym roku w pub crawl'u brała udział policja, która przygotowała atrakcje takie jak spacer w pijanych okularach, zwiedzanie radiowozu czy zdjęcie z policyjnej kartoteki...


Natalia, Terka, ja, Ania.

Idź po linii. Fot. Ania.

Której? Fot. Ania.

Po miesiącu pobytu w USA dałam się złapać.


I'm home, take me drunk. ;)



Dopiero w tym roku dostrzegłam, że Halloween, szczególnie te które wypada w tygodniu świętuje się dłużej. My postawiłyśmy na imprezę w sobotę, ale już w piątek wiele się działo w mieście i już tego dnia niektórzy chodzili poprzebierani. 

W sobotę ponownie padło na Clarendon, żeby każda z nas miała w miarę blisko do domu. Poprosiłam Klaudię, żeby zrobiła mi make up w stylu sugar skull oraz zrobiła metamorfozę moich włosów (do której zabierałam się w sobie bardzo długo). Klaudia poświęciła mi bardzo dużo czasu, ale efekt końcowy przerósł nasze oczekiwania. Dziękuję, uwielbiam życie w tym kolorze!

W Clarendon do każdego klubu czy baru była bardzo długa kolejka do wejścia. Nie było nudno, gdyż oglądałyśmy bardzo różne przebrania. Zaskakujące, a zarazem wspaniałe było to, że ten wieczór był bardzo ciepły, ja wychodząc z domu narzuciłam chustę na ramiona i nie martwiłam się o żadną odzież wierzchnią. 

Było kosmicznie.


Agata Pink Lady, Klaudia gangster claun, Ola czarny anioł, ja...
Chwila oddechu na dachu. Fot. Fotograf z Don Tito.



Polaroidowe selfie. 

Impreza w klubie skończyła się zgodnie z prawem stanu Wirginia o godzinie 2 rano. Ciągle mnie to dziwi i zaskakuje. 

Właściwe Halloween jest 31 października. Co ciekawe jest uznawane za święto, ale nie urzędowe. Nie jest dzień wolny od szkoły czy pracy. Tak samo dzień kolejny. W tym roku tak jak tradycja nakazuje razem z dziećmi, mamą chłopców i zaprzyjaźnioną rodziną chodziłam po sąsiedztwie ze słowami trick or treat czyli cukierek albo psikus. To istne szaleństwo. Domy są bardzo różnie mniej lub bardziej przystrojone. Często oprócz dekoracji są jeszcze różne kolorowe światła, przerażająca muzyka i dźwięki. Moja host rodzina wróciła dość wcześnie, ale przed dojściem do domu zatrzymali się przy ognisku zorganizowanym w pobliskim parku przez lokalną społeczność.  Ja z kolegą au pair (mieszka ulice dalej, a pochodzi z Chin) wybrałam się  na najpopularniejszą w naszej dzielnicy Jackson Street.  Tam były tłumy poprzebieranych dzieci i dorosłych, najlepsze ozdoby i ciekawe performance. Jednym z nich był profesjonalny kwartet smyczkowy w towarzystwie lektorki (opowiadała straszą historię), wóz ze Scooby Doo wraz z bohaterami. Zaraz przy naszym domu była inscenizacja przeprowadzki, przed domem stało bardzo dużo kartonów, pan z wózkiem z kilkoma pudłami... gdy dzieci podchodziły katony niespodziewanie ożywały i się poruszały. 

Zaskoczyło mnie podejście szkół chłopców do tego święta. Starszy miał całkowity zakaz przychodzenia w strojach, łącznie z zaznaczeniem przez szkołę, że jeżeli ktoś zjawi się przebrany to będzie musiał wrócić do domu się przebrać. Integracyjna szkoła młodszego zażyczyła sobie by dzieci przyszły przebrane lub miały stroje w plecakach. Dzieci uczestniczyły w małej paradzie. 

A co z ludźmi, którzy nie obchodzą tego święta? 
Oczywiście nie wszyscy muszą świętować Halloween. W domach nie podtrzymujących tej tradycji najczęściej nie ma żadnych dekoracji oraz wszystkie światła są po prostu zgaszone. Teraz bardzo się to szanuje i nie robi się psikusów. 

Spytałam hostki, co powinnam jeszcze napisać. Dowiedziałam się, że nastolatkowie spotykają się przebraniach i to oni robią żarty.

Później tego poniedziałkowego wieczoru pojechałyśmy z Moniką, Klaudią, Agatą i Agnieszką do DC zobaczyć jak tam się imprezuje. Trafiłyśmy do mojego ulubionego klubu (jednego z niewielu otwartych tego dnia) i tam świetnie się bawiłyśmy. Pomimo początku tygodnia około godziny 11 był tłum na parkiecie.  

Asa dinozaur, Silas Steve z gry Minecraft (najniewygodniejsza maska na świecie), ja, przyjaciele mojej host rodziny- rycerze.

Trick or treat.

Szkielety wszędzie.

Dmuchane szaleństwo.

Bardzo dużo dekoracji.

Bardzo strasznych.




A na Jackson Street...

Kwartet smyczkowy + straszna historia.





Scooby Doo z ekipą!



Rzucę tu trochę światła na dekoracje!
Co jest straszniejsze?

Dekoracji nigdy za wiele... Mogą być:

Bardzo romantyczne...

Z motywami bajek...
Z humorem.

z wilkołakiem, który nawet w dzień jest trochę straszny.

 Historyczne wyjaśnienie tego święta świetnie jest zobrazowane w krótkim filmiku na tej stronie http://www.history.com/topics/halloween/history-of-halloween  (kliknij, albo po poznańsku naduś, na play). 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz